„Nigdy nie porównuj niczego do Hitlera”
Dziś przechlapał sobie Reserved. Wypuścili koszulkę, którą komuś SKOJARZYŁA się z mundurem nazistów. Wczoraj przechlapał sobie Sean Spicer(rzecznik Donalda Trumpa), który palnął, że nawet Hitler nie używał przeciwko swoim wrogom broni chemicznej. Mówił to w odniesieniu do Asada, którego oskarża się o taką zbrodnię na Syryjczykach.
Spicer próbował tłumaczyć, że Hitler używał niemieckiej chemii na Żydach, ale nie na mieszkańcach swojego kraju i przeprosił za to nietrafione porównanie, ale to nie wystarczyło. Wieczne głodne sępy z mediów rzuciły się na niego, jebiąc za wpadkę i domagając się dymisji.
Jak ciekawie zauważył Chris Cillizza z CNN:
Sean Spicer just forgot the 1st rule of politics: Never compare anything to Hitler
No właśnie. Hitler jest jak płachta na byka. Cokolwiek związanego z Hitlerem, powoduje w plebsie natychmiastową i zawsze taką samą reakcję. Wrogości, nienawiści, oburzenia nie tylko do Adolfa, ale przede wszystkim do osoby, która miała czelność nawiązać do niego lub nazistów.
I zawsze pojawiają się komentarze w rodzaju „to propaguje faszyzm/ nazizm/ kaczyzm (czy co tam jeszcze jest).
Na naszym podwórku jest to szczególnie widoczne. Pamiętam jak Korwin-Mikke salutował w telewizji. Od razu doniesiono na niego do prokuratury. Pamiętam, jak jeden z pisarzy założył czapkę z symbolem SS. Jeb – do prokuratury go. Hejt był na całą sieć. Ja go broniłem, za co zebrałem sporo zjebek. Wydawało mi się idiotycznym oskarżanie celebryty o propagowanie ustroju faszystowskiego, co zresztą potwierdziła parę miesięcy później prokuratura umarzając śledztwo. Innym razem paru kolesi w lesie paliło swastykę. Też na nich doniesiono. I tą sprawę też umorzono.
Ja sam na jednej z prelekcji pokazałem slajd z Hitlerem. Zero słowa o wychwalaniu go. Wystarczyło pokazać slajd, aby bezmyślny tłum zareagował z oburzeniem (nie ten na sali, tylko na portalach, które to później opisały). Jakiś czas temu oskarżano Amazon.com, że promuje swój serial, pokazując nazistowskie symbole. Ktoś inny chciał wydać książkę Hitlera w Polsce. Nikt tej książki nie czytał. Nikt nie wie o czym jest. Tysiące baranów się oburzyło.
To się nigdy nie skończy.
Hitler jak Lenin. Wiecznie żywy, zwłaszcza w pamięci pokolenia, które jedyne wojny jakie zna, to dramy toczone na Youtube. Raz na jakiś czas ktoś wyskoczy ze swastyką, ktoś powie coś dobrego o Hitlerze lub palnie gafę, a reakcje są takie same. Tak samo bezmyślne, bezrefleksyjne, jednostronne i negatywne, mimo że zazwyczaj żaden polityk czy celebryta czy firma odzieżowa nie mają w zamiarze propagowania faszyzmu. Pamiętam, że broniłem Witkowskiego, bo dla mnie jego durna czapeczka ze swastyką była elementem sztuki. Gównianą sztuką ale jednak sztuką, bo jeśli pozwalamy na to, by o Hitlerze pisano (i zarabiano na tym) w tysiącach książek, albumów, na filmach, grach i płatnych serwisach fotograficznych, to pozwalajmy też pokazywać się z nią celebrytom. Co komu to szkodzi? Nikt się przez to nazistą nie stanie, a może dzięki temu więcej ludzi dowie się czegokolwiek o Hitlerze, bo pamiętam też świetną prowokację Filipa Chajzera, który razu pewnego udał się z kamerą po Warszawie i pokazał symbol SS kilkudziesięciu nastolatkom. Twierdzili, że to symbol wysokiego napięcia lub znak Powstania Warszawskiego. Na 41 osób tylko 11 wiedziało co symbolizuje „SS”.
Jestem w stanie zrozumieć i rozumiem oburzenie, gdy ktoś próbuje naprawdę propagować faszystowskie idee. Dziwi mnie tylko, że jest na to przyzwolenie, gdy dochodzi do dyskusji o uchodźcach, bo nagle wtedy w narodzie naszym budzi się „Polska dla Polaków” i nikomu to nie przeszkadza. Ba, zjeby dostają ci, którzy nie mają nic przeciwko przyjmowaniu każdej ilości imigrantów i uchodźców, z każdego kraju i każdego wyznania (ja jestem za tym).
Nie jestem w stanie zrozumieć tylko tej bezmyślności, tej ślepej potrzeby szukania Hitlerka tam, gdzie go nie ma. Jeśli już teraz Reserved robi w gacie tylko dlatego, że coś się paru osobom źle skojarzyło(!), to tak jakbyśmy srali na artystyczną wolność i choć oficjalnie uznajemy cenzurę za zło, to sami sobie ją tworzymy. Sami wprowadzamy ograniczenia i to przy najgłupszych okazjach – wtedy, gdy się komuś coś uroi. Dopowiadamy argumenty, czynimy domysły, nadinterpretujemy, aby tylko kogoś zjebać. Jak nie za coś to niech ma na zapas. I temu zawsze będę przeciwny, bo to po prostu jest głupie.